była tak zmęczona, że potykała się i ledwie powłóczy

była tak zmęczona, że potykała się i ledwie powłóczyła nogami. Czasem mówiła, że jej chłód, i otulała się grubym płaszczem, to ponownie zrzucała okrycie, mówiąc, że płonie z gorąca. Co jakiś moment wymiotowała, aż nareszcie wychodziła z niej tylko zielonkawa żółć. Mimo to non stop targały nią nudności, choć zmuszano ją do picia gorących wywarów z ziół, które połykała spragniona. Ale potem znów męczyły ją mdłości. Morgause obserwowała ją, powracając myślami do tego, co powiedział Lot. Zastanawiała się, czy cokolwiek, co zrobi, jest miało wartość... ponieważ Morgiana mogła w ogóle nie przeżyć tego połogu. w końcu nie mogła już dłużej chodzić. Położono ją. Jęczała i gryzła wargi przy częstych skurczach. Morgause klęczała przy niej i trzymała ją za dłoń. godziny mijały. Długo po południu Morgause spytała cicho: – Czy on... ojciec dziecka... był o wiele większy od ciebie? Czasem, jak potomka tak długo nie może się urodzić, to znaczy, że wdało się w ojca i jest za duże dla matki. Zastanawiała się dziś, tak jak i wcześniej, kto był ojcem tego dziecka? Widziała, jak Morgiana zerka na Lancelota na koronacji Artura. Jeśli Morgiana nosiła potomka Lancelota, to by tłumaczyło, czemu Viviana była taka zła, że biedna Morgiana musiała uciekać z Avalonu... przez te wszystkie miesiące Morgiana nie wyjawiła ani względu, dla którego opuściła świątynię, ani kto był ojcem, tyle tylko, że stało się to na ogniach Beltanu. Viviana tak dbała o Morgianę, że nie pozwoliłaby jej posiadać dziecka z byle kim... Ale jeśli Morgiana, buntując się przeciw wyznaczonemu jej losowi, wzięła sobie za kochanka Lancelota albo zwabiła go na ognie Beltanu, to mogłoby tłumaczyć, czemu ta wybrana poprzez Vivianę następczyni, dziedziczka Pani Jeziora, musiała uchodzić z Avalonu. dziś Morgiana odpowiedziała jedynie: – Nie widziałam jego twarzy. Przyszedł do mnie jako Rogaty Pan. mimo wszystko Morgause wiedziała, czując swoim własnym, słabym darem Wzroku, że dziewczyna kłamie. Dlaczego? godziny się dłużyły. Raz Morgause wróciła do centralnej sali, gdzie panowie z drużyny Lota grali w kości. Lot przyglądał się grze, na jego kolanach siedziała jedna z młodszych dworek Morgause, a on bez żenady pieścił jej biust. Kiedy Morgause weszła, dziewczyna speszyła się i chciała umknąć z jego kolan, ale Morgause wzruszyła tylko ramionami. – Zostań, gdzie siedzisz, nie potrzebujemy cię między akuszerkami, a dziś w nocy muszę czuwać przy mej krewnej i nie mam głowy, by się z tobą spierać o miejsce w jego łożu. Jutro to co innego. młoda kobieta spłoniona spuściła głowę. – I jak tam z Morgianą, skarbie? – spytał Lot. – Niedobrze – opowiedziała Morgause. – Mnie przenigdy nie było aż tak ciężko... – I zaledwie wtedy wybuchnęła z wściekłością: – Czy rzuciłeś na nią urok, by przenigdy nie wstała z połogu!? Lot potrząsnął głową. – To ty się znasz na czarach i urokach, pani. Nie życzę Morgianie źle. Bóg świadkiem, to byłaby wielka strata, taka ładna kobieta. Morgiana jest piękna, ma mimo wszystko taki cięty język! Ale to już wasza rodzinna cecha, fakt, kochanie? Lecz to jedynie zwiększa poziom potrawie pieprzu... Morgause uśmiechnęła się do męża. Choćby wybierał sobie do łoża śliczniutkie zabawki – a dziewczyna na jego kolanach była tylko jedną z nich – ona wiedziała, że jej pozycja jest pewna. – Gdzie jest Morgiana, mamo? – spytał Gareth. – Powiedziała, że dzisiaj zrobi mi nowego rycerza do zabawy! – bywa chora, syneczku. – Morgause westchnęła głęboko, przybita smutkiem. – Wkrótce wyzdrowieje – powiedział Lot – a wtedy będziesz miał małego kuzyna, z